Wyobraźmy sobie – pisze Bella Hansom – małe balony z myślami nad głowami naszych uczniów(ennic): „Dlaczego on(a) tak dużo gada?”, „Zgubiłem(am) się po pierwszych dwóch zdaniach”, „Czy nie mógłby(aby) krok po kroku wyjaśnić, jak dojść do rozwiązania?”, „Zapytałem(am) go(ją), czy to przymiotnik, a on(a) wymienia wszystkie części mowy”, „Jak mam nauczyć się tej definicji, skoro to on(a) raz po raz ją powtarza, nie dopuszczając mnie do głosu?”, „Znowu zmarnowane 5 min lekcji”.
Co zatem w zamian nauczycielskiego, bezpłodnego gadania? Nieustannie przeglądam rozmaite artykuły i blogi, poszukując rozwiązań. Nie chcę jednak w tym miejscu pisać o tzw. metodach aktywizujących, które niekiedy niewiele wspólnego mają z przejmowaniem przez uczniów(ennice) aktywności na lekcjach i odpowiedzialności za nie. Nie wspomnę także na razie o oddawaniu zajęć w ręce uczniów(ennic). Oto, co znalazłam:
1. praca w parach (jedna z najważniejszych technik oceniania kształtującego), w tym tzw. think-pair-share polegające na tym, że nauczyciel(ka) nie udziela odpowiedzi na zadane pytanie, lecz przekierowuje ku parom – ustalają ją one, a następnie dzielą się nią z klasą. Muszą przy tym uzasadnić, dlaczego uznały ją za najlepszą z możliwych, a zatem przedstawić tok wspólnego myślenia. Oczywiście, niezbędne są przy tym wiedza i umiejętności oraz… czas na myślenie.
2. odbijanie: zadane pytanie odbijamy w klasę, a jeśli odpowiedzi są niepełne, drążymy: „Czy i co jeszcze można dodać?”.
3. „reporter(ka) gazety”: prowadzący(a) wymienia jedynie nagłówek i kilka faktów. Dzieciaki zadają pytania, aby uzyskać więcej informacji. Można również na początku lekcji podać prawidłowe odpowiedzi bądź rozwiązania, prosząc o wyjaśnienie, krok po kroku, procesu dochodzenia do nich.
4. inna wersja powyższego: uczniowie(ennice) w grupach otrzymują jakieś informacje, a następnie mają stworzyć do nich pytania – w taki sposób jednak, aby zadawane reszcie klasy doprowadziły ją do rozwiązań.
5. odpowiedzi ze spójnikami: opracowując możliwie najkrótszą odpowiedź, uczniowie(ennice) muszą użyć określonych zwrotów, np. „ponieważ” czy „na przykład”.
6. „niemowa”: nauczycielka Zoe Helen proponuje, aby każdy(a) z nas wyobraził(a) sobie, że nie może porozumiewać się werbalnie i musi przeprowadzić lekcję oraz komunikować różne rzeczy bez użycia słów.
7. narracje i anegdoty: włączanie uczniowskich doświadczeń do treści zajęć poprzez budowanie osobistych opowiadań nawiązujących do tematu.
8. analiza procesów myślowych prowadzących do błędnych odpowiedzi: zamiast skupiać się na nieprawidłowych rozwiązaniach analizujemy procesy, które do nich doprowadziły, szukając ich słabych punktów.
9. podsumowania: nie robimy ich sami(e), lecz oddajemy w ręce uczniów(ennic), którzy(e) zrozumieli(ły) prawidłowe odpowiedzi – to oni(e) udzielają wyjaśnień i odpowiadają na pytania.
10. hak na zakończenie: zamykając lekcję, rzuć pytanie kluczowe lub kontrowersję dotyczące następnej. Następnie poproś dzieciaki, aby spróbowały rozwiązać podaną kwestię.
Dużą liczbę ciekawych pomysłów można znaleźć na specjalnej „tablicy” zawieszonej przez coacha edukacyjnego i nauczyciela w Londynie Rossa Morissona McGilla. Można ją znaleźć tutaj.
Przy tworzeniu wpisu korzystałam z artykułów Belli Hansom oraz Carla Philipsa