Prowadząc śledztwo w sprawie metod deukrzesławiania, natknęłam się na wpis sprzed prawie 2 lat na blogu ówczesnej minister Katarzyny Hall:
„Międzynarodowe badania (…) pokazały, że polską szkołę wyróżnia to, że dzieci na ogół spędzają tam czas, patrząc w plecy kolegi. (…) panuje przeświadczenie, ze szkoła jest miejscem, w którym mamy siedzieć cicho, patrzeć przed siebie (w nauczyciela, tablicę, a przy okazji w plecy kolegi) i słuchać. Przekaz odbywa się w jedną stronę, a uczeń jedynie od czasu do czasu powinien na piśmie lub ustnie odtworzyć to, co wcześniej usłyszał.
Tymczasem rozstawienie stolików wokół klasy, tak aby wszyscy – nauczyciel i uczniowie – widzieli swoje twarze, mogli dyskutować, wymieniać poglądy, słuchać siebie nawzajem, może uczyć – zamiast chowania się za plecy kolegi – uczy wiary w siebie, przebojowości, otwartości, śmiałości w przedstawianiu swoich racji, (…) współpracy, swobodnej aktywności, umiejętności pomagania sobie nawzajem.
Warto zająć się przestawianiem stołów w polskich szkołach. Może będzie to symboliczny początek trochę innego podejścia do zadań szkoły (…). Trochę twórczego bałaganu jest nam bardzo potrzebne”.
Nic dodać, nic ująć. Samo sedno.
Jak dla mnie może nawet za mało radykalnie. Marzy mi się szkoła, w której uczniowie(ennice) nie muszą cały czas siedzieć, mogą wstać, odpocząć, poruszać się, pogrzebać w źródłach poza klasą.
Wracam jednak do rzeczywistości. Jedną z najważniejszych metod oceniania kształtującego jest praca w parach lub grupach. Klasyczne ustawienie ławek w rzędach umożliwia pracę w parach, ale zespołową pracę w grupach już nie. Wymusza ono ponadto na nauczycielu(ce) ustawienie się w roli przewodnika(czki), mistrza(yni), mentora(ki) – to na niego(ą), a nie na kolegów i koleżanki, skierowany jest wzrok.
Poniżej propozycje rozmaitego zaaranżowania przestrzeni klasy opracowane na podstawie materiałów szkoleniowych Programu Term PHARE 1997 National Extension College oraz ich plusy i minusy.
Propozycje ustawienia ławek tutaj.