Nie minęły trzy miesiące, jak – łotry! – doprowadziliście tak pomocne na lekcjach metodniki do stanu nędzy i rozpaczy: kwiatki, motylki, wyznania miłości, przekleństwa, tajemne znaki – to tylko przykłady szpecących (ubarwiających?) je narośli.
Siła, z jaką przeciętni gimnazjalista i gimnazjalistka są w stanie zniszczyć wszystko dookoła, jest doprawdy porażająca.
A przecież je lubicie. I naprawdę i mnie, i Wam pomagają w pracy.
Światła to trzy kartki w kolorach: zielonym, żółtym i czerwonym. Stoją sobie spokojnie na ławkach, dopóki nie zaczniecie przewracać ich kartek:
zielony oznacza – daję sobie świetnie radę, wszystko rozumiem, żółty – mam pewne wątpliwości, czerwony – nic nie rozumiem, ratunku, pomocy!
Zauważcie, że często proszę „zielonych” o wytłumaczenie wątpliwości „żółtym”, do „czerwonych” powinnam podejść sama i wytłumaczyć im wszystko od początku. Biję się w piersi – nie zawsze to robię, czasami brakuje mi czasu.
Niekiedy też jestem na Was po prostu zła! Delikwent czy delikwentka nie pracują, bobrują, prowadzą na lekcji intensywne życie towarzyskie (i to nie uwzględniając w nim mojej osoby), a potem walą mi po oczach czerwonym światłem! I tu przynajmniej staram się być okrutna – odmawiam pomocy.
Ciągle i nieustannie przypominam – nauka to nasza wspólna sprawa, wzajemna wymiana.
W przyszłości na lekcjach polskiego częściej będziemy korzystać z tej części metodnika, która składa się z kart A, B, C, D. Przydaje się ona zwłaszcza przy sprawdzaniu testów.