Zgodnie z raportem Hattiego samoocena gra najważniejszą rolę w naukowych postępach uczniów(ennic). Poniżej pięć różnych przykładów, w jaki sposób szkoły próbują ją podnosić. Myślę, że w gruncie rzeczy we wszystkich chodzi o jedno – stworzenie takiego systemu, w którym każdy(a) znajdzie dla siebie miejsce.
W Northview Elementary School w Manhattan w Kansas uczniowie(ennice) rozgryzają ułamki, robiąc pizzę, hiszpański – śpiewając piosenki, historię – dzięki sztuce. Prowadzący(e) dopasowują zajęcia do stylów uczenia się – dostarczając wrażeń wzrokowych, słuchowych i okazji do działania.
Każde z dzieci ma pod opieką młodsze – jest dla niego przewodnikiem i spisuje rodzaj dziennika postępów i opowieści. Nauczyciele(ki) nieustannie odwiedzają się w klasach, współpraca jest sprawą oczywistą. Rodzice działają jako opiekunowie i doradcy, mogą również prowadzić dodatkowe zajęcia.
Pytany o źródło sukcesu szkoły, która w ciągu 7 lat (1983-90) poprawiła swoje wyniki o 300 proc., dyrektor Dan Yunk odpowiada: „Dzielenie się uprawnieniami z uczniami, rodzicami i nauczycielami, wszyscy oni muszą czuć, że szkoła należy do nich. To wzmacnia ich poczucie wartości”.
Tradycyjne lekcje zajmują w City Magnet School w Lowell w Massachusetts do 4 godzin dziennie, później przekształca się ona w interaktywne mikrospołeczeństwo. Ma bank centralny i handlowy, walutę, sądy, prawników, wydawców (publikujących gazetę codzienną, magazyny i rocznik), firmy. Uczniowie(ennice) w praktyce przyswajają zatem wiedzę o stopie odsetek, depozytach, rachunkach zysków i strat, fachu dziennikarskim, konflikty rozwiązują w szkolnym sądzie, sprzedają własne towary i usługi.
Rodzice są bardzo zaangażowani w sprawy szkoły, niektórzy pojawiają się w niej codziennie.
Zdaniem dyrektorki Sue-Ellen Hogan idea szkoły opiera się na przekonaniu, że najlepszym nauczycielem jest doświadczenie, a edukacja tego typu – dzięki rzeczywistym osiągnięciom – pozwala uczniom(ennicom) na budowanie poczucia własnej wartości.
O Emerald Middle School w San Diego nieco niezręcznie mi pisać. W 1995 roku dyrektorka wprowadziła w szkole szeroko zakrojony program, na który składały się etyka, praca nad systemem wartości oraz stworzenie (kosztem ponad miliona dolarów – z tego też powodu placówka ta jest trudna do naśladowania) wielu w pełni wyposażonych laboratoriów oraz pracowni komputerowych. Każdy dzień rozpoczyna się przygotowanym przez uczniów(ennice) programem TV popularyzującym wartości ogólnoludzkie, a klasy i korytarze rozjaśniają kolorowe plakaty na ten sam temat. Dzieciaki prowadzą własne biura i firmy, niekiedy współpracując z „tymi dorosłymi” – na zewnątrz. Pedagodzy opracowali ponadto specjalne przewodniki „Emerald Way – przewodnik nauczyciela” oraz „Powerful Learners” zawierające program mobilizujący do realizowania w życiu własnych ambicji oraz kształtowania postaw bazujących na humanistycznych wartościach. A wszystko to m.in. w celu podniesienia poczucia własnej wartości uczniów(ennic), których 74 proc. wywodzi się z ubogich rodzin mówiących 20 różnymi językami.
Wielokulturowa Monrad Inermediate School w nowozelandzkim mieście Palmerston North stanowi dość klasyczny przykład powiązania kształtowania poczucia własnej wartości z nauką umiejętności życiowych. Z jednej strony jedenastolatki codziennie doskonalą się informatycznie – składając i wydając gazetę, komponując, rozwiązując zadania czy nadrabiając zaległości. Z drugiej – uczą się, jak pielęgnować niemowlęta (prawdziwe!), naprawiać ubrania i samochody, gotować, zdrowo odżywiać, a nawet sprzątać. Co tydzień odwiedzają miejscowe domy opieki oraz uczestniczą w lokalnych przedsięwzięciach.
W związku z tym, że blisko ¼ uczniów(ennic) ma maoryskie pochodzenie wprowadzono zajęcia przybliżających kulturę tego narodu. Dzięki temu do współpracy udało się zachęcić wielu rodziców.
Na koniec kilka słów o szkołach japońskich. O ile sposób nauczania w starszych klasach podstawówki i liceum, oparty na pamięciowym przyswajaniu materiału, uznawany jest za przestarzały, o tyle wcześniejszy mógłby służyć za wzór. Jeden z jego głównych celów to wychowanie społeczne dzieci, pokazanie, jak być częścią grupy. Zaledwie 12 proc. czasu służy opanowywaniu wiedzy. Pozostały przeznacza się na naukę właściwego zachowania w różnych sytuacjach, zajęcia ułatwiające nawiązywanie bliższych kontaktów, rozwój osobowości, w-f, wyrabianie właściwych nawyków osobistych. Kontrolę nad poszczególnymi klasami sprawują niewielkie grupy wybranych uczniów(ennic). Wpaja to im samodyscyplinę i odpowiedzialność.
Dzieci nie dzieli się według osiąganych wyników, a promocja z klasy do klasy odbywa się automatycznie.
Wiele osób spoza Japonii uważa ją za nadmiernie konformistyczną, „gwóźdź, który wystaje, obrywa młotkiem”. Jednak Robert C. Christopher, korespondent „Newsweeka”, twierdzi, że podziwia sposób, w jaki tworzy się to azjatyckie społeczeństwo konsensusu. Nosi on nazwę nemawashi – „wiązanie korzeni” (termin zapożyczony od hodowców bonsai) i oznacza staranne przycinanie korzeni oraz układanie ich w sposób przesądzający o przyszłym kształcie.